Pan Bóg zaplanował moje rekolekcje od początku do samego końca. I to ze szczegółami!

Sama z siebie nie planowałam w tym roku wyjazdu na rekolekcje, dopiero w przyszłym i to … zupełnie gdzie indziej. Tymczasem dzięki Jego Łasce przeżyłam kilka trudnych, ale pięknych dni w CEF-ie w Koszalinie (rekolekcje letnie, 7-11.07.2014 roku – dopisek red.). Trudnych – bo towarzyszyło mi wiele zranień z przeszłości, a pięknych, bo wspomniane zranienia zaowocowały uzdrowieniem. Dzięki Bożej Miłości uświadomiłam sobie istnienie wielu „świętych krów”, które zagradzały mi drogę na Kalwarię. Dopiero po przepędzeniu tego stada z mojego życia, mogłam uklęknąć pod krzyżem, podziękować, a po trzech dniach cieszyć się radością Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa w moim sercu.

Najpiękniejszym darem okazało się uzdrowienie międzypokoleniowe. Od długiego czasu mojej rodzinie (w efekcie także i mnie) towarzyszyły gorzkie owoce tzw. białej magii, nałogów, molestowania seksualnego, licznych poronień…

Pan Bóg posłużył się kapłanem, który (jak kiedyś Abraham Izraela) wywiódł mnie z mojego domu niewoli, aby uświadomić mi to wszystko, czego dotąd nie umiałam nazwać ani zrozumieć, a potem przerwał tę nic zła i wiem, że odtąd tylko Jezus jest moim Panem.

Nawrócona