Przeżyliśmy letnie rekolekcje w Koszalinie w dniach 7-11 lipca 2014 r. pod przewodnictwem o. Piotra Różańskiego i diakoni muzycznej z Łowicza: Bożeny i Małgorzaty.  Rekolekcje były przeprowadzone pod hasłem: „Uzdrowieni Jego Miłością – służmy Panu z radością”. Wzięło w nich udział ponad 70 uczestników z różnych wspólnot naszej diecezji. Więcej informacji można znaleźć w relacji zamieszczonej w elektronicznej wersji „Gościa Niedzielnego”:  https://koszalin.gosc.pl/doc/2083084.Rekolekcje-Odnowy.

PROGRAM:

7 lipca poniedziałek

8 lipca wtorek 9 lipca środa 10 lipca czwartek

11 lipca piątek

temat Oczyszczenie Uzdrowienie i uwolnienie Uwielbienie Dziękczynienie
8:00 Modlitwa poranna
8:30 Śniadanie
9:30 – 10:00 Konferencja I
10:30 – 11:00 Konferencja II Eucharystia
11:30 Eucharystia Świadectwa zakończenie rekolekcji
13:00 Obiad
13:30 Rekreacjaczas wolny
15:00 – 16:00 Godzina Miłosierdzia Adoracja, Koronka
16:30 Różaniec
17:00 – 17:30  Zawiązanie wspólnoty Konferencja III
18:00 Kolacja
19:30 – 20:30  Eucharystia Medytacja Słowa Bożego
21:30 – 8:00 Silentium Sacrum

„Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną nie będzie chodził w ciemności lecz będzie miał światło życia” J 8, 12

Notka biograficzna prowadzącego rekolekcje:

o. Piotr Różański SP, pijar. Duszpasterz, katecheta i wychowawca w Pijarskim Gimnazjum Królowej Pokoju w Łowiczu. Pochodzi z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Od nawrócenia związany z Ruchem Światło – Życie i Odnową Charyzmatyczną. Jest duszpasterzem grupy Odnowy w Duchu Świętym KANA działającym przy pijarskim kościele w Łowiczu, z którą wspomaga diecezjalnego egzorcystę. Wraz ze wspólnotą posługuje również modlitwą wstawienniczą o uzdrowienie i uwolnienie. W Zakonie od 2003 roku. Śluby wieczyste w 2010, święcenia kapłańskie w 2011. Studia na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Od czerwca 2011 roku pracuje w Łowiczu. Stale współpracuje z Centrum Wiara i Kultura w Hebdowie, gdzie prowadzi rekolekcje charyzmatyczne. Uczestnik Ogólnopolskiej Szkoły Ewangelizatorów powołanej przez Konferencję Episkopatu Polski (Zespół KEP do spraw Nowej Ewangelizacji). Grzesznik nawracający się…

6 komentarzy

  1. W dn. 7-11.VII.14r. odbyły się w Koszalinie letnie rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym ,,Uzdrowieni Jego Miłością – służmy Panu z radością,, . Ponieważ u Pana Boga nie ma przypadków, znalazłam się tam mimo własnych, różnych wątpliwości . Widocznie taki był zamysł Opatrzności.
    Słowo Pana Boga jest żywe i działa z mocą wkraczając w naszą aktualną przestrzeń i sytuację życiową . Tak też było i w tej sytuacji. Już na pierwszej mszy św. rozpoczynającej rekolekcje przywitało nas, a później prowadziło Słowo z proroka Ozeasza, mówiące o wyprowadzeniu swojej niewiernej oblubienicy na pustynię , mówieniu do jej serca jak za dni jej młodości gdy wychodziła z kraju egipskiego oraz o nowym poślubieniu na wieki przez sprawiedliwość i prawo, miłość i miłosierdzie.
    Obraz nakreślony przez to Słowo był o tyle mi bliski , iż sam moment spotkania żywego Boga , nawrócenia i swoją drogę do niebieskiego Jeruzalem zawsze porównywałam do wyjścia z Egiptu, z domu niewoli i wędrówki przez pustynię. Oczywiście , to nie była chwila, ale pewne etapy, które do tego wyjścia doprowadziły . A moja droga, która ciągle trwa zawiera wszystkie elementy wędrówki ludu wybranego: piękny czas radości i euforii z wyjścia, wiary w to, co po ludzku niemożliwe i czas wielu namacalnych cudów; czas zwątpienia i budowania swoich bożków, wystawiania Pana Boga na próbę, chęci zawracania itd.
    Niezależnie od tego wszystkiego, spotkanie z żywym Bogiem był dla mnie jednym z najważniejszych momentów w moim, powiedzmy już świadomym życiu. Drugim takim ważnym momentem był wybór mojej drogi życiowej i powołania, którym jest moje małżeństwo i rodzina. Właściwie od razu okazało się, że będzie to bardzo trudna droga. Obydwoje z mężem wnieśliśmy w nasz związek bagaż doświadczeń rodzin w jakiś sposób dysfunkcyjnych. Ja , mimo, że wychowywałam się bez rodziców, uważałam swoje dzieciństwo i młodość za dość pozytywne w tym sensie, że było ono pozbawione jakiś bardzo drastycznych obrazów. Jak się okazało było także pozbawione określonych prawidłowych wzorców zachowań w rodzinie. Na pewno zabrakło z mojej strony umiejętności poszanowania męskiego wzorca i jego dowartościowania. Natomiast mąż, ze specyficznym rodzajem osobowości wniósł cały szereg zachowań przemocowych, które były codziennością w rodzinie z problemem alkoholowym. Jeżeli do tego, co już było można się jakoś odnieść, to do przeszłości, która ciągle jest jeszcze teraźniejszością, jest to już znacznie trudniejsze. Nie wiem, czy możliwe? W każdym bądź razie, w pewnym momencie przestałam rozpoznawać Bożą obecność i Bożą miłość w tych wszystkich, trudnych doświadczeniach. Gdzieś w głębi wiedziałam, że muszę się pożegnać, zostawić , oddać Panu Bogu ten obraz rodziny i małżeństwa, który kiedyś sobie stworzyłam, by móc pójść dalej. Podczas rekolekcji, ojciec rekolekcjonista posłużył się obrazem utuczonej krowy, którą sami hodujemy i którą trzeba zepchnąć, by zobaczyć nową perspektywę, by rozpocząć nową jakość życia. Miałam takie poczucie, że ta moja krowa, nawet nie jest utuczona; nawet nie umiałam jej nakarmić, sama skóra i kości, a i tak jakoś trudno się z nią było rozstać. Poza tym, kiedy człowiek się z czymś rozstaje zawsze na początku jest pustka i nic, poza stałymi elementami krajobrazu, w którym się przebywa. Dużym przeżyciem był dla mnie moment tych rekolekcji, kiedy Jezus przeprowadził mnie przez kilka obrazów, przez które odpowiedział na moje pytania i żale, które gdzieś we mnie były. Wiem, że łaska Boża jest nieograniczona, a jedynym jej ograniczeniem jest mój grzech i moje wątpliwości.
    Bardzo istotny był czas modlitwy o uzdrowienie z grzechu międzypokoleniowego i jego skutków . Po powrocie do domu miało miejsce kilka mniejszych i większych cudów. Przez tydzień było w domu normalnie, chyba tak jak powinno być; normalnie ,że aż dziwnie . Poza tym mój młodszy 18-letni niewierzący syn wysłuchał, chyba z zainteresowaniem mojej opowieści jak Słowo Boże prowadzi mnie w życiu, pozwolił chwilę się pomodlić nad sobą i pobłogosławić znakiem krzyża na czole, co do tej pory było ciężko uczynić nawet podczas snu. W niedzielę natomiast odmówiliśmy rodzinnie pierwszy raz Koronkę do Miłosierdzia Bożego, którą mi kiedyś syn obiecał w ramach prezentu urodzinowo-imieninowego. Poza tym syn rzucił, że może w Tego starotestamentowego Boga byłby skłonny uwierzyć. Naprawdę, to były wielkie cuda tych dni. Cuda, które wiem, że były wynikiem tych rekolekcji i towarzyszącej mi modlitwy.
    Dziękuję Panu Bogu za każde słowo, które mnie prowadziło podczas tych rekolekcji, za każdą eucharystię i wspólną modlitwę, za ojca rekolekcjonistę i za Wspólnotę, która się zrodziła. Uwielbiam Pana Boga i wyrażam wdzięczność za wszelkie obecne i przyszłe Jego łaski i dobroć, których nieustannie mi udziela. Paula

    Dokładnie rok temu w lipcu napisałam te słowa :
    ,,Tyle już czasu minęło, a ja ciągle na pustyni.
    Moja droga z niewoli do wolności obiecanej.
    Tyle trudu wcale nielubianego.
    Tyle dobra często niedostrzeżonego.
    Tylu bożków stawianych po drodze.
    Tyle szemrania i utyskiwania.
    A Ty Boże , mnie ciągle podtrzymujesz.
    Jesteś ze mną , nawet kiedy Cię nie czuję.
    Zsyłasz mannę z nieba i otwierasz źródła skały. ,,

  2. Od zawsze czułam, że muszę zasługiwać na miłość mojej mamy. Mimo, że byłam bardzo posłusznym dzieckiem, nigdy mi się to nie udało. Na co dzień doświadczałam braku akceptacji z jej strony. Usilnie starałam się szukać w sobie przyczyn: co robię źle, nie tak? co jeszcze mogę zmienić, by była ze mnie zadowolona? Bezskutecznie. Czułam, że jestem gorsza.
    Jako młoda dziewczyna usłyszałam od mamy, że nie była gotowa na kolejne dziecko. Gdy zaszła ze mną w ciążę, brat miał 7 miesięcy. Usłyszałam, że do drugiego roku życia nie musiała się mną zajmować, bo byłam taka grzeczna… A potem pojawiła się kolejna siostra. Innym razem usłyszałam, że kiedyś robiło się tzw. spędzanie płodu w gorącej wodzie. Pomyślałam, że to straszne!
    Bóg przygotował mnie do tych rekolekcji. Od dobrego roku czułam, że jestem bliżej Niego i tak kierował moim życiem, że potrafiłam odpowiadać na Jego wezwanie. Podczas rekolekcji w Koszalinie poznałam, że moim „cielcem” jest zbytnie poleganie na sobie samej. Odkryłam, że nie muszę liczyć tylko na siebie, mam uznać swoją bezsilność. Doświadczyłam, że jestem kochana przez Boga i jestem Jego dzieckiem.
    Bardzo cierpiałam z powodu mamy. Ona już nie żyje i nigdy nie okaże mi innych uczuć niż dane mi było doświadczyć. A jednak ból był silny i rozrywający mi serce… Postanowiłam wszystko oddać Jezusowi: modliłam się na różańcu i wpatrzona w obraz Serca Jezusowego zawierzałam Mu swoje zranienia. Wtedy zrozumiałam, że to ja miałam się nie narodzić – mnie dotyczyła opowieść o spędzaniu płodu. A On – Jezus wtedy umarł za mnie. Zrozumiałam, że byłam KOCHANA OD ZAWSZE MIŁOŚCIĄ SAMEGO BOGA. To On mnie zapragnął i dopilnował bym przyszła na świat, mimo braku miłości mamy. Już wtedy stałam się Jego ukochanym dzieckiem.
    To odkrycie i poznanie, że wszystkie oskarżenia są kłamstwem, a moje zranienia pochodziły od mamy – dały mi poczucie wolności.
    Doświadczyłam, że Jezus umarł za mnie również w czasie chrztu świętego i w każdej sytuacji grzechu.
    Pragnę odpowiadać miłością na Jego miłość.
    Małgosia

  3. Chwała Panu za te rekolekcje. Pan pokazał mi, ile tych „świętych krów” wyhodowałam, a teraz z miłością pomaga mi z ich zepchnięciem z mojego życia. Wiem, że owoce tych rekolekcji to m. in. ewangelizacja we wspólnotach i informacja o „krowach” „sprzedawana” dalej. Pan powiedział: „idźcie i głoście ewangelię”.
    Małgorzata „NAZARET” Piła

  4. Uzdrowienie pięknym darem Bożym
    Pan Bóg zaplanował moje rekolekcje od początku do samego końca. I to ze szczegółami!
    Sama z siebie nie planowałam w tym roku wyjazdu na rekolekcje, dopiero w przyszłym i to … zupełnie gdzie indziej. Tymczasem dzięki Jego Łasce przeżyłam kilka trudnych, ale pięknych dni w CEF-ie w Koszalinie. Trudnych – bo towarzyszyło mi wiele zranień z przeszłości, a pięknych, bo wspomniane zranienia zaowocowały uzdrowieniem. Dzięki Bożej Miłości uświadomiłam sobie istnienie wielu „świętych krów”, które zagradzały mi drogę na Kalwarię. Dopiero po przepędzeniu tego stada z mojego życia, mogłam uklęknąć pod krzyżem, podziękować, a po trzech dniach cieszyć się radością Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa w moim sercu.
    Najpiękniejszym darem okazało się uzdrowienie międzypokoleniowe. Od długiego czasu mojej rodzinie (w efekcie także i mnie) towarzyszyły gorzkie owoce tzw. białej magii, nałogów, molestowania seksualnego, licznych poronień…
    Pan Bóg posłużył się kapłanem, który (jak kiedyś Abraham Izraela) wywiódł mnie z mojego domu niewoli, aby uświadomić mi to wszystko, czego dotąd nie umiałam nazwać ani zrozumieć, a potem przerwał tę nic zła i wiem, że odtąd tylko Jezus jest moim Panem.
    Nawrócona

  5. Bóg rzeczy niemożliwych
    Wydarzenia ostatnich miesięcy sprawiły, że na te rekolekcje jechałam z nadzieją na odpoczynek, takie sanatorium duchowo – psychiczne w towarzystwie najlepszego lekarza, Pana Jezusa. Szybko jednak okazało się, że przyjdzie mi w ich toku wyjść na pustynię: zmierzyć się z głęboką prawdą o sobie samej, którą Pan stopniowo ukazywał mi w ostatnim czasie, a którą trudno było mi przyjąć i zaakceptować. Nie było to zresztą coś, o czym bym sama nie wiedziała, ale było tak niewygodne, że zostało przeze mnie wyparte. W toku rekolekcji, dzięki Łasce Bożej udało mi się nie tylko tę prawdę o sobie przyjąć, niejako zaakceptować swoją „ciemną stronę”, ale i w końcu naprawdę wejść w proces przebaczenia tym osobom, które się do jej powstania przyczyniły. Tym samym Bóg napełnił moje serce pokojem, czyniąc mnie wolną od urazy i lęku.
    W toku rekolekcji udało mi się również dostrzec jak Jezus, posługując się właśnie tymi moimi słabościami, wyprowadza dla mnie wielkie dobro. Dotychczas, świadoma swoich ograniczeń, wielokrotnie prosiłam Pana, aby mnie z nich uzdrowił i czułam się w tej modlitwie niewysłuchana, co budziło moje zniecierpliwienie i pretensje. Tym razem, kiedy o to poprosiłam, w odpowiedzi usłyszałam słowa: „A co ja innego robię?”. Wówczas przeżyłam niesamowite olśnienie, zdziwienie i radość, nie tylko dostrzegając, że przez cały ten czas Pan uzdrawia mnie nie tylko z moich słabości i ograniczeń, i to w tempie właściwym, jedynym, które po ludzku jestem w stanie przyjąć, ale przede wszystkim – jak eliminuje przyczyny tych słabości i to w sposób, jakiego sobie nawet nie wyobrażałam i o jaki nie śmiałabym prosić. Pan uświadomił mi, że to, co mi daje, jest o wiele lepsze niż to, o co proszę i jest tym, czego naprawdę potrzebuję.
    Moje doświadczenia działania Boga podczas tych rekolekcji są zbyt osobiste, aby opisać je w szczegółach. Jedno jest pewne: dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, a Jego mądrość, nieprzewidywalność, łaskawość i miłość są tak wielkie, że po ludzku nawet nie da się ich sobie wyobrazić, a tym bardziej zrozumieć. Najlepszą puentą będą tu chyba słowa Jego samego: „Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi” (Iz 55, 9).
    Chwała Panu !

  6. Radość uzdrowienia
    Na letnie rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym miałam nie jechać z jednego przyziemnego powodu, po prostu brak urlopu, ale Pan Bóg posyła nas tam, gdzie wie, że tego bardzo potrzebujemy.
    Kiedy przyjechałam do Ośrodka, choć przed wyjazdem cieszyłam się, że jadę, poczułam ogromny lęk i zaczęłam się trząść. Byłam po prostu roztrzęsiona wewnętrznie. Pan Jezus zaczął mnie oczyszczać z tego, co mnie jeszcze od Niego oddalało. Drugiego dnia rekolekcji, kiedy uklękłam przed Najświętszym Sakramentem, Pan Jezus w ciągu godziny uzdrowił i uwolnił mnie od przebaczenia sobie samej każdej trudnej sytuacji, w którą byłam uwikłana już od najmłodszych lat.
    Mimo tego uzdrowienia i oczyszczenia byłam jeszcze nie do końca spokojna. Kiedy kapłan odmówił nad nami modlitwę o uwolnienie międzypokoleniowe, poczułam na sobie wszystkie przekleństwa, jakie ciążyły na mojej rodzinie od wielu pokoleń. Pan Jezus uwolnił mnie ze wszystkiego, co ciążyło na mojej rodzinie i wreszcie poczułam tak wewnętrzny spokój i tej nocy spałam jak niemowlę.
    Na drugi dzień kiedy wstałam, poczułam wielką lekkość i spokój wewnętrzny, a z moich ust mógł się wydobywać tylko hymn uwielbienia i dziękczynienia. I uwielbiałam Pana we wszystkim. Amen.
    Asia z Białogardu

Comments are closed.