Od kiedy rok temu wzięłam udział w warsztatach pisania ikon „Ikona i Słowo” prowadzonych przez Ewę Sielicką, co rusz przydarzają mi się niesamowite historie za sprawą ikon. Nie inaczej było tym razem.
20 stycznia wraz z 40 innymi osobami z Odnowy w Duchu Świętym Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej wybrałam się do Łodzi na konferencję z Damianem Stayne „Cud Uzdrowienia”, gdzie notabene zostałam uwolniona od bólów kręgosłupa. Alleluja!
Do Łodzi dotarliśmy późnym wieczorem w piątek i zatrzymaliśmy się na peryferiach, w Klasztorze ojców franciszkanów przy ul. Kreciej. W czasie modlitwy w kaplicy poruszyła mnie obecność Matki Bożej w niewielkiej ikonie. Zapragnęłam dowiedzieć się o niej więcej. O. Grzegorz Piórkowski, gwardian klasztoru zdradził mi tylko, że ta Matka Boża Kazańska została napisana na zamówienie w Białorusi i przywędrowała tu od grobu św. Charbela z Libanu, po czym obiecał, że zaraz przyprowadzi kogoś, kto powie coś więcej.
Po chwili mieliśmy niezwykłą sposobność, aby spotkać się z Grzegorzem i Romanem, pielgrzymami, których mogliśmy oglądać w filmie L. Dokowicza i M. Bodasińskiego „Jezu Ufam Tobie”. Podczas pielgrzymki „Idzie Jezus” przebyli oni pieszo 1950 km (z Łodzi do Rzymu) pchając wózek z obrazem Jezusa Miłosiernego i świadcząc o Jego Miłosierdziu, którego osobiście w życiu doświadczyli. Nie była to ich pierwsza pielgrzymka. Roman podzielił się też z nami swoimi przeżyciami z pieszej pielgrzymki do Asyżu, dokąd niósł przesłanie pokoju z Jerozolimy. Poznaliśmy też historię ikony Matki Bożej Kazańskiej, która wędrowała w pielgrzymce „Zmiłuj się nad nami i całym światem” .
Rano mogliśmy zwiedzić pracownię pisania ikon, w której aktualnie odbywają się stacjonarne rekolekcje z pisaniem ikony Matki Boskiej Kazańskiej prowadzone przez Romana Ziębę i o. Grzegorza Piórkowskiego.
Wieczór w klasztorze był czasem niezwykłej łaski, kiedy z zapartym tchem słuchaliśmy świadectw nawróceń i działania Bożej Opatrzności, błogosławionym czasem, kiedy Pan Bóg odpowiada na modlitwy o przymnożenie wiary.
Dziękuję Ci Panie Jezu za te duchowe cukiereczki!
Zachęcam do zajrzenia na stronę https://idzieczlowiek.pl/ , gdzie można przeczytać relacje i świadectwa ze wspomnianych pielgrzymek
Dlaczego „landrynki”? Bo są słodziutkie, moje ulubione. Te kupione na stacji paliw w drodze do Łodzi nie były tak słodkie jak te nocne, niebiańskie…
Beata
Fotorelacja ze spotkania w galerii:https://koszalin.odnowa.org/?post_type=dt_gallery&p=7511&preview=true